wtorek, 17 grudnia 2013

Za bardzo mieszczę się w spodnie

Minął kolejny tydzień w ciągłym biegu... 
...chciałem zacząć notkę od podsumowania tygodnia, ale dotarło do mnie, że już wtorek; jutro środek tygodnia. Tak czas pędzi. W tym zabieganiu łatwo o nieprawidłowe odżywianie: szybkie płatki kukurydziane z mlekiem na śniadanie, sałatka z piersią z kurczaka jedzona gdzieś na mieście, jabłko czy inny owoc przegryzany gdzieś w wolnej chwili. 
Tak długo działamy tym trybem nie myśląc o zdrowiu, dopóty zauważymy, że za bardzo mieścimy się w spodnie! Dotarło do mnie właśnie dziś, że znów muszę używać paska, aby spodnie mi nie spadały! Takie są efekty gdy nie ma się czasu porządnie zjeść. 
W weekend byłem w górach na radiowym seminarium. Położyłem dużą nadzieję w ten wyjazd. Górskie, mroźne powietrze - wzmaga apetyt. Apetyt dopisał, jednak kuchnia w pensjonacie nie sprostała moim oczekiwaniom. Twarożki, pomidorki, jajeczka, serki, chudziutkie szyneczki, paróweczki, sałatki bez majonezu. Wszystko jakieś takie zwiewne, lekkie.
W niedzielę się poprawili i skropili pomidory oliwą i jakoś już to wyglądało. Niefortunnie usiadłem przy stole, w takim miejscu, że waza z rosołem była najdalej ode mnie. Wszyscy przede mną w pierwszeństwie wyłowili co większe oczka. 

Warstwa powietrza miedzy spodniami a moim brzuchem jest tego efektem. 

Po powrocie do domu, późnym wieczorem byłem wyczerpany małą ilością snu i wychudzony. Miałem ochotę paść plackiem na łóżko. Niech się dzieje co chce. Sępy już krążyły nad mym prawie-truchłem. Dobijały się do szyby swoimi ostrymi dziubami.

Nadzieja wróciła szybko! Los chciał, że po tak męczącym weekendzie, miałem okazję zjeść jedno z bardziej tłustych rzeczy jakie jadłem. Zbawienie przyszło pod postacią żeberek w sosie ketchupowo-miodowym. Sos ten jest tak tłusty, że aż nadmiar tłuszczu wychodzi z niego, tworząc dodatkowy zewnętrzny sos - co widać doskonale na zdjęciu.


Z każdym kęsem kruchego mięsa czułem, że wracam do życia. Z uśmiechem już dokańczałem sos z sosem, maczając w nie kromki chleba - cudownie chłonął; niczym spragniony chlebek na pustyni.  


To było w niedzielę. A dziś? 
Dziś powiedziałem paskowi "cześć jak czapka"! Wszystko wraca do normy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz