sobota, 19 października 2013

Tydzień obfity w nowe doznania smakowe

Były liczne telefony w sprawie ostatniej notki, a mianowicie świętowania sukcesu... a jeszcze dokładniej picia oleju. Odpowiadałem wielokrotnie. Odpowiem więc publicznie, aby te pytania się już nie powtarzały w przyszłości: olej jest intensywny w smaku, bardzo mocno uwalnia się aromat słonecznika, zostaje w ustach na długo. Nigdy wcześniej nie piłem oleju i tak na prawdę nie pamiętam jak do tego doszło, że w końcu go skosztowałem. Ogólnie: w małych ilościach nie było to takie złe - piło się gorsze rzeczy. 

Koniec tygodnia - chwila odpoczynku od ważniejszych obowiązków. Znalazłem czas na spokojne zebranie wydarzeń z tygodnia. Jak już tytuł wskazuje: odkryłem w tym tygodniu dużo nowych smaczków. Blog zaczął się od omletu (mam nadzieję, że nie skończy się na Kill'em All) więc z początku zacznę od podzielenia się wnioskami z kolejnymi próbami kombinowania z omletem. Jeśli nie mam pomysłu co chcę zjeść, często wychodzi, że robię omlet. Zwykle robię go w inny sposób, zmieniam proporcje... wymyślam inne warianty - dążę do 'ideału'. Podejrzewam, że nawet jakbym go w końcu znalazł to kontynuowałbym w poszukiwaniu 'lepszego ideału'. 


Tym razem proces bicia jaj rozdzieliłem na dwa etapy. Rozdzieliłem białko od żółtek, żółtka z przyprawami i odrobiną śmietany rozbełtałem. Osobno rozbiłem białka na sztywną pianę. Tuż przed wlaniem na rozgrzany olej połączyłem delikatnie żółtko z pianą. Do usmażonego już omletu dodałem podsmażoną kiełbaskę i posolone pomidory.
Omlet wyszedł badzo puszysty. Tak puszysty i lekki, że z trudem udało mi się go zdjąć z patelni w jednym kawałku. Do mojego 'idealnego ideału' omletu brakuje. Ale jakiś kroczek w tym kierunku nastąpił.

Jeśli ktoś jest wytrwały i robienie krokietów nie jest wyzwaniem to polecam użyć do nich farszu jak do pierogów ruskich (ziemniory, ser biały, cebulka). Takie krokiety miałem okazję skosztować w tym tygodniu. 

Podczas wycieczki do supermarketu odczułem potrzebę kupienia ketchupu innego niż zwykle. Zaryzykowałem i zainwestowałem (niewygórowane jak na ketchup) pieniądze w 'Włocławek Ketchup'. Niebieska, prosta etykieta z pomidorami nie przemawiała jasno 'jakość, prestiż, poważanie, zdrowie'. Zdecydowałem się na ten ketchup bo przypomniałem sobie, że kilka miesięcy temu mój brat wspomniał o tym ketchupie, że jest dobry (tak, rozmawiamy czasem z bratem o ketchupach).
Pierwszy kontakt z tym ketchupem od razu utwierdził mnie, że to jest to! Znudzony smakiem znanych mi ketchupów, spróbowawszy tego poczułem nowe spojrzenie na ketchup: nie czuć chemii, lekko kwaśny, odrobinkę słony, nie pożałowali seleru. 


Zrobiłem internetowy research na temat tego ketchupu. Okazało się, że produkcja miała zostać przerwana. Jednak konsumenci (jak w przypadku napoju Frugo) zaprotestowali i poprzez Internet domagali się, żeby ten ketchup jednak pozostał. O mały włos i ketchup znikłby z półek sklepowych, a ja nie uraczyłbym nowego spojrzenia na ketchup. 
W ostatnim tygodniu odkryłem piwo "Brackie", które podejrzewam, że stanie się najchętniej kupowanym piwem na najbliższy czas. Chętnie dopłacę te 30 groszy więcej niż do Kasztelana, Tyskiego, Piasta i podobnych 'powszednich' piw, które się znudziły/przepiły/zepsuły (niepotrzebne skreślić).

Producent z Cieszyna podaje:
Zawiera 5,5% alkoholu i produkowane jest na bazie wody z Olzy, jęczmienia morawskiego i chmielu czeskiego...

...hmmm.
Tak...

...jeśli jęczmień to tylko z Moraw i koniecznie koszony lekko zardzewiałą kosą między godziną 13 a 16 kiedy to temperatura osiąga maksimum. Dodatkowo jeśli wiem, że chmiel podczas transportu z plantacji do browaru nie przekroczył trzech dób, to od razu biorę w ciemno dwie butelki. 

1 komentarz:

  1. też pijam piwa wyłącznie z morawskim jęczmieniem

    OdpowiedzUsuń