Jak już wspomniałem w startowym wpisie: na moim blogu chciałbym dzielić się z Wami różnymi przemyśleniami i doświadczeniami na temat jedzenia. Chciałbym rozpocząć cykl (mam nadzieję, że cykl) testów organoleptycznych różnych produktów spożywczych. Trzeba mieć świadomość co jemy sami i czym częstujemy innych - czytajcie co uważajcie; czytajcie co robicie - jak powiedział znany kulinarny blogger.
W pierwszym Bardzo Subiektywnym Teście przetestowałem pięć wybranych losowo z lodówki marchewek pochodzących z mojej działki. W szufladzie lodówki miałem tylko pięć marchewek, więc losowanie przebiegło sprawnie.
Wyniki losowania:
Na pierwszy rzut oka widać, że uprawiane we własnym ogródku ('działkowe') marchewki przybierają różnorakie kształty i rozmiary - nie ma identycznych marchewek. Dlatego jeśli idziecie do supermarketu i widzicie dwie identycznie wyglądające marchewki to one na pewno są z supermarketu.
Metodyka testu:
Test rozpocząłem za porządkiem numerycznym, tzn. dla ścisłości: w kolejności wylosowania - (cyfry na karteczkach oznaczają kolejność wylosowania). Czyli: rozpocząłem od jedzenia marchewki, którą wylosowałem jako pierwszą (cyfra jeden na karteczce o tym informuje). Gdy zjadłem marchewkę, którą wylosowałem jako pierwszą (cyfra 1) przepłukałem usta rozsądną ilością wody, aby nie zakłócić smaku drugiej marchewki (która to druga marchewka - o tym za chwilę... w sumie, to teraz). Druga marchewka (oznaczona cyfrą 2) to jest ta marchewka, którą wylosowałem w następnej kolejności po tym jak wylosowałem marchewkę pierwszą. Łatwo ją znaleźć na zdjęciu: leży na prawo od marchewki, którą wylosowałem jako pierwszą (oznaczoną jaką cyfrą? jeden!... dobrze! uczymy się wspólnie... jeszcze to się przyda później). Przyszła zatem kolej na spróbowanie marchewki drugiej. Po zjedzeniu drugiej marchewki zabrałem się za zjedzenie trzeciej marchewki a potem czwartej i piątej (podpowiem, że oznaczone kolejno cyframi: 3, 4, 5 - jak coś to @).
Wyniki testu i wnioski:
No cóż. Jak widać na załączonym obrazku marchewki z numerem 1, 2, 3, 4 były bardzo smaczne. Mocno chrupiące, słodkie w specyficzny sposób, momentami czuło się jak już w podniebieniu beta-karoten wchłania się w krwiobieg. Tak nigdy nie będą smakować marchewki z supermarketu na sterydach, modyfikowane genetycznie, na skrobi, drożdżach, z chowu klatkowego czy jak oni to je tam potrafią robić.
Trudno mi określić co było nie tak z piątą marchewką. W smaku identyczna jak ich poprzedniczki. Ale już na początku optycznie wyróżniała się od pozostałym większym rozmiarem - podejrzewam, że to była jedyna wada piątej marchewki. Na pewno piątą marchewką nie poczęstowałbym znajomych, nikt jej nie doje zwyczajnie. Za to marchewki z numerem 1, 2, 3, 4 będą mile gościły na stole podczas przyjęcia. Na prawdę polecam!
A gdzie podziało się błyskotliwe podsumowanie na kilka stron? Nie widzę wnikliwego porównania z konkurencją, a oczernianie supermarketów zajmuje zaledwie 2% tego ile powinno. Muszę przyczepić się też, bo nie ma tabelki zadów i waletów, ani porównania ceny do jakości. Ogólnie muszę przyznać, że tekst jest zbyt dobry, żeby wydrukować go w gazecie i zbyt słaby, żeby wydrukować go na ulotkach i wciskać pod pl. Dominikańskim :)
OdpowiedzUsuńDziałkowe marchewki są bezkonkurencyjne. Testy są Bardzo Subiektywne, więc tabelka będzie się pojawiała rzadko.
OdpowiedzUsuńCo do stosunku cena/jakość:
nie kupiłem de facto tej marchewki, gdyż z działki pochodzi, a dokładniej z szuflady lodówki. Więc mogę uznać cenę za 0zł. Więc podstawiając do równania:
0/jakość
dla każdego jakość należącego do zbioru liczb rzeczywistych stosunek cena do jakości wychodzi zero. Takie są fakty, ale że to Bardzo Subiektywny Test ukryłem tę informację i zachwalam, że cztery marchewki były smaczne i chrupiące.